Miniaturowo, urywkowo. Troszkę gorzko, troszkę podchodzę do tematu, który lubię, ale nie miałam jeszcze okazji o nim pisać, bo patos. Ale skoro ostatnio nie boję się patosu...
Biegnie przed siebie, plączą jej się ręce i nogi,
plącze jej się serce i oddech, o reszcie nie trzeba wspominać; jest poplątana
tak bardzo, że ledwo może się poruszać. Wyciąga kończyny jak najdalej przed
siebie, próbuje jeszcze przyspieszyć, ale nie ma już siły, jest jej tak ciężko,
ten poplątany oddech urywa się momentalnie, kiedy tylko niezdarna stopa zahacza
o korzeń.
Za nią ciężkie dyszenie, ale nie ma dźwięku
kroków, za nią ciemność, ale nie ma dymu zaklęć.
— Dalej nie pobiegniesz, ptaszyno.
To prawda, nie pobiegnie, nawet nie spróbuje, nie
podniesie nawet dłoni, nie poruszy nawet palcem. Nie, ptaszyna dalej nie
pobiegnie. Nie chce podnosić głowy, wtula twarz w trawę, wdycha ciężki zapach
ziemi w nadziei, że zdusi ten okropny smród strachu, ciągnącego się za nią jak
bezpański pies. Nie zdusił.
Nad nią śmiech, cienkie szpilki wbijają się w
nerwy, wiłaby się konwulsyjnie, ale jest tak poplątana, że nie może się
poruszyć. Trochę krzyczy. Ale tylko troszkę, tak cichutko, żeby nikt nie
słyszał, żeby nikt nie pomyślał, że nie ma siły, że w ciemnych piegach nie ma
zapalczywości, że gdzieś między rudymi puklami zagubiła się już godność.
Ma wrażenie, że robi się coraz ciemniej, że
nadzieja wycieka z niej razem z tym skomleniem, które udaje im się z jej ust wydobyć.
Z ostatnim ruchem języka odchodzi w dal widmo wielkiego Harry’ego Pottera,
który obiecywał, że będzie. Nie ma go.
Słuch wyostrza się, każdy dźwięk dociera teraz do
niej tak wyraźnie, jak nigdy. Przerwali, dali jej odpocząć, Crucio rozpłynęło się w wieczornej mgle. Oddycha, wciąga
powietrze, czując jak bolą ją płuca, ostatnio bolały tak po zimowym treningu,
kiedy dusiła się zimnym powietrzem, wisząc wysoko na miotle. Chce się
odczołgać, chociaż troszeczkę oddalić, malutko, tak, żeby nikt nie pomyślał, że
straciła wolę walki. Nie, nie, to tylko
to zmęczenie, to tylko gardło zdarte od krzyczenia w poduszkę, od bezsilności i
tego dławiącego przerażenia, które teraz skapuje z jej rzęs razem ze łzami.
Śmiech nad nią robi się szyderczy, bawi ich to,
trudno nie zauważyć.
— Nie jesteś już taka dzielna, co, Weasley?
Nie, nie jest.
Ale nie jest tylko troszeczkę, zaraz znowu będzie,
jutro przecież trzeba dalej uciekać.
Tam gdzieś się wkradła chyba jedna literówka: zamiast lewo powinno być ledwo.
OdpowiedzUsuńNa początku podziękuję za komentarz na moim blogu. Miałam odwiedzić Twojego bloga już wcześniej, ale nie za bardzo miałam wtedy czas.
W każdym razie, nie jestem dobra w komentowania takich miniaturek, a na tego drugiego bloga jeszcze nie miałam okazji wejść, ale postaram się coś wykrzesać :).
Przeczytałam chyba jeszcze ze 4 wcześniejsze i doszłam do wniosku, że masz na nie ciekawe pomysły. Poza tym, podobają mi się Twoje opisy, bo niektóre rzeczy potrafisz naprawdę obrazowo przedstawić i masz ładny styl.
Nie wiem, co tu jeszcze napisać, więc może po prostu wpadnę na Twojego drugiego bloga? ;).
Pozdrawiam,
Ojej, rzeczywiście, dziękuję bardzo!
UsuńDziękuję bardzo, cieszę się, że miniaturki przypadły ci do gustu. Bardzo jestem ci wdzięczna za opinię.
Pozdrawiam również,
Miękko
Całkiem fajna miniaturka ^^. Choć nie nawykłam do takich krótkich tekstów (aczkolwiek sama kiedyś miałam w planie potterowskie miniaturki, tylko szkoda, że zapału brak), to jednak bardzo mi się podobał. Choć króciutki, był bardzo nastrojowy i aż by się chciało przeczytać więcej. Zresztą kojarzę twojego poprzedniego bloga, chyba nawet go kiedyś już czytałam.
OdpowiedzUsuńTroszkę mrocznego klimatu było, czyli coś, co Ginger Grant bardzo lubi. Wrażenia pozytywne ;). Spodobał mi się twój styl oraz obrazowe opisy, łatwo pozwalające się wczuć w bohaterkę.
[nowojorski-akcent] [evelyn-grant]
O, dziękuję, cieszę się, że Ci się podoba!
UsuńNaprawdę? Ja mam wrażenie, że krótkie pisze się dużo łatwiej, a do długich tekstów zapału często mi braknie...
A którego poprzedniego?
Dziękuję bardo za komentarz!