niedziela, 28 lipca 2013

Kiedy

Troszeczkę smutno, troszeczkę mielenia słów językiem. Nareszcie nie drabble, ale nadal potterowo.

Kiedy będą liczyć martwych, ona załamie ręce. Ułożą ich obok siebie, jak pamiątki na kominku, każdy znajdzie coś dla siebie. Przykryją, to prawda, ale tylko po to, żeby odkryć, żeby ludzie chodzili i spoglądali na nich po raz ostatni, żeby spróbowali wchłonąć spojrzenie ślepych oczu, niedawne dźwięki złapane przez głuche uszy.
Kiedy wyślą po kogoś z ministerstwa, ona w końcu podniesie się z ławki. Przejdzie kilka kroków, wsiąknie w tłum płaczek, nie roniąc ani jednej łzy. Odgarnie z czoła poplątane, suche włosy, odgarnie szaleństwo, które natrętnie wpycha się na twarz, wpycha się do głowy. Przejdzie jeszcze trochę, ktoś przydepcze skraj jej szaty, potrąci ją łokciem, ktoś inny będzie krzyczał.
Kiedy czarodziejskie pogotowie ratunkowe odjedzie, ona przetrze pulchne policzki tylko po to, żeby zorientować się, że nadal nie ma na nich łez. Spróbuje odepchnąć kogoś ze swojej drogi, ale nie da rady nawet podnieść ręki. Będzie jednak uporczywie parła do przodu, wbrew fali ludzi odchodzących już od stygnących ciał — dostali tylko ostatnie zerknięcie, potwierdzenie, że na pewno boli tak bardzo, że to się nie śni.
Kiedy na miejsce dotrze wysłannik ministerstwa, ona padnie na kolana obok pierwszego ciała. Rozpocznie wściekłe zrywanie płacht, konfrontacje z nieboszczykami, każdym po kolei, odwzajemni wszystkie martwe spojrzenia, spije ostatnie przedśmiertne słowa zwisające smętnie z posiniałych ust. Zignoruje krzyk, znajomy głos, znajome kroki, będzie pełzła dalej, roztrącała powietrze, które nagle zacznie torować jej drogę. Razem z powietrzem odtrąci wyciągnięte dłonie, odepchnie je od spoconego, zmęczonego ciała, z którego nie może się wydostać. W końcu dotrze tam, gdzie chciała.

Kiedy w znajomym głosie rozpozna Artura, będzie już za późno, ostatnie spojrzenie zostanie przechwycone, ostatnia bariera złamana. Ułoży się na ziemi między braćmi, ściskając ich zimne dłonie najmocniej. Zamknie oczy i wtopi się w krajobraz. Będzie tylko kolejnym martwym ciałem.